Posted by : Cochise niedziela, 2 maja 2010


To będzie dłuższa relacja, bo aż z dwóch dni. Wszystko jednak dotyczy jednego człowieka, który swoją muzyką wypełnił w piątek Stodołę.
Gentleman - bo o nim mowa - przyjechał po raz kolejny do Polski. Dał dwa koncerty (w Warszawie i Poznaniu). Zacznę jednak od wywiadu, który został przeprowadzony 29 kwietnia na 40 piętrze hotelu Mariott w Warszawie:


Jakie przesłanie niesie Twoja nowa płyta (Gentleman - Diversity)?

Przesłań na nowej płycie jest wiele. Znajdziesz na niej piosenki o miłości, także tej do rodziny. „I got to go” zadedykowałem mojemu synowi. Większość jednak dotyczy społeczeństwa i człowieka. Dokąd zmierzamy, jakie są nasze cele…

Koncert w Warszawie jest drugi, a w Poznaniu trzeci w kolejności w tej trasie. Czy oznacza to, że polska publiczność jest dla Ciebie wyjątkowa?

Tak, zdobyłem tu naprawdę ogromne i miłe doświadczenie. Polska jest dużym krajem, wciąż się rozwijającym.

Masz tu ogromną rzeszę fanów.

Racja. Jestem szczęśliwy, że doceniacie moją muzykę. Jeśli ludzie chcą nas tu widzieć, to będziemy tu wracać!

W maju w Warszawie będzie miał miejsce „Marsz wyzwolenia konopii”. Co sądzisz o takich demonstracjach, popierasz je?

Zdecydowanie wierzę, że jeśli ludzie wychodzą na ulicę i głośno mówią o swoich oczekiwaniach, a ich głos jest słyszany, to są w stanie coś zmienić. Jeśli nikt nic nie mówi, to i nic się nie zmieni. Trzeba próbować. Może pierwsza, a nawet i druga demonstracja nie przyniesie efektów, ale jeśli ludzie się nie poddadzą, to kiedyś się uda. Historia to udowadnia. To ma sens.

Odwiedzasz Jamajkę odkąd byłeś nastolatkiem. Czym jest dla Ciebie to miejsce?

Jamajka jest miejscem z duszą. To ojczyzna muzyki, którą tak kocham i bardzo kreatywne miejsce. Kiedy jestem w Kingston czuje wielką energię. Spotykam wielu muzyków i producentów. To duża wymiana kulturowa i muzyczna. Jamajka jest tez bardzo biednym krajem. Politycy są skorumpowani... może nie wszyscy ale większość. To także kontrowersyjne miejsce pełne przemocy.




Pochodzisz z Niemiec, miejsca dla Jamajczyków odległego. Czy mimo tego czujesz z nimi więź?

Spędziłem na Jamajce pół życia. Pierwszy raz pojechałem tam w wieku 18 lat, teraz mam 36. Ludzie przyzwyczaili się do mnie. Pamiętam jak kiedyś znali moje piosenki z radia i płyt, ale nie wiedzieli, że jestem Niemcem. To nie robi różnicy, bo ludzie na Jamajce słuchają muzyki, słuchają słów. Nie zwracają uwagi na kolor skóry.

Czyli nie miałeś z tego powodu żadnych problemów?

Chyba miałem więcej problemów w Niemczech. Ciągle pytali mnie czemu śpiewam po angielsku, a nie po niemiecku. Ale teraz jest w porządku. Była jedna sytuacja na Jamajce. Podczas koncertu publiczność rzucała na scenę butelki. Może to brzmi dziwnie, ale to był rodzaj przywitania. Nie pomyśleli, że jestem z Niemiec i może nie powinni tego robić, bo przywitano tak wielu artystów.

Znasz język patois. Czy uważasz, ze piosenki reggae powinny być wykonywane w tym języku?

Poznałem muzykę reggae na Jamajce. Mam tam rodzinę i wielu przyjaciół. Gdy tam przebywam, mój angielski akcent zmienia się na bardziej jamajski. To zależy od otoczenia. Kiedy słuchasz mojego nowego albumu „Diversity”, słyszysz, że staram się śpiewać po angielsku tak, by wszyscy mnie zrozumieli. Nie uważam, że trzeba znać patois, by wykonywać muzykę reggae.

Znasz któryś z polskich zespołów reggae?

Moim supportem będzie polski zespół. Jutro mam zamiar udać się do sklepu i kupić trochę polskiej muzyki.

Czy porównujesz czasem jamajskie i europejskie społeczeństwo? Zmieniłbyś coś w europejskim życiu na bardziej jamajskie?


Obydwa społeczeństwa mają dobrą i złą stronę. Moglibyśmy uczyć się jedni od drugich. W Europie brakuje mi dialogu, komunikacji, życia rodzinnego i duchowości. Ludzie żyją zbyt szybko. Spędzają zbyt dużo czasu używając internetowych portali społecznościowych, zamiast patrząc sobie w oczy. To krytykuję. W Jamajce krytykuję przemoc, narkotyki. Tak, jak powiedziałem, moglibyśmy uczyć się jedni od drugich, dla lepszego jutra.

Jestem ciekawa jak Twój ojciec, pastor, postrzega kulturę reggae i co sądził o twoim pomyśle zostania artystą.

Jest dumny. Jest bardzo otwartym człowiekiem, lubi moją muzykę. Istnieje duże podobieństwo miedzy Rastafari, a Biblią. Głęboko wierzę w Boga, ale nie wierze w żadną religię. Moim bogiem nie jest też Selassie*. Wiele uczę się z każdej religii- Chrześcijaństwa, Buddyzmu, czy Islamu. Mój ojciec to akceptuje.

Widzisz wpływ ojca w swoim życiu?

Jezus był naprawdę fajnym gościem, kimś kto może pokazać nam jaką drogą podążać. Nie wierzę w Niebo i Piekło. Myślę, że to raczej stan umysłu. Dzięki pracy ojca myślałem o tym już bardzo wcześnie, dyskutowaliśmy przy rodzinnym stole. Te dyskusje znajdują odbicie w moich tekstach.

Dziękuję za wywiad.

* Haile Selassie I - ostatni cesarz Etiopii. Znany jako symbol religijny ruchu Rastafari, którzy uważają na podstawie Kebra Nagast, że jest ostatnim z biblijnych Mesjaszów oraz wcielonym Bogiem zwanym przez rasta Jah, który przyszedł aby zakończyć wojny na ziemi i zaprowadzić tysiącletnie królestwo pokoju. Haile Selassie znaczy Potęga Trójcy. Cesarz był znany także pod przedkoronacyjnym imieniem jako ras Tafari Makonnen.

Wywiad przeprowadziliśmy razem z koleżanką Olą R., której za współpracę i wsparcie językowe dziekuję :P


Koncert odbył się dzień później - 30 kwietnia. Stodoła była wypełniona po brzegi i ledwo można było znaleźć miejsce, żeby podejść choć trochę bliżej sceny. Około dwudziestej zaczął grać pierwszy support - Pablopavo & Ludziki (zdjęcia i relacja tutaj), a za godzinę na scenę wyszli goście z USA o nazwie Solidiers of Jah Army (czytaj). Oba supporty bardzo mi się podobały, co sprawiało, że byłem (zresztą nie tylko ja) pozytywnie nastawiony i miałem sporo energii, aby doczekać do koncertu Gentlemana.


Zaczęli koło 22:00 po długim nawoływaniu przez publiczność. Gdy tylko Otto wypowiedział pierwsze słowa na sali rozległ się niesamowity hałas. Zaczął małym intrem z mieszanką różnych kawałków a następnie usłyszeliśmy Distant away.




Publiczność każdy kolejny utwór zasypywała oklaskami, nierzadko śpiewając refreny, a nawet zwrotki utworów razem z Gentlemanem. Były też kawałki, w które włączała się pani z chórku, tworząc z głównym wokalistą wspaniały duet.


Koncert trwał prawie do północy. Muzyka z górnej półki - doskonała technicznie i w świetnym wykonaniu - sprawiała, że tłum nie chciał wypuścić zespołu z klubu. Po dwukrotnym bisowaniu jednak byli zmuszeni skapitulować. Jednak to co usłyszeli tego wieczoru pozostanie na długo w pamięci. Leave us alone i Runaway na koniec porozrzucały wszystko i wszystkich jak gnój po polu. Moc i magia...

Trzy bardzo dobre zespoły, wspaniała muzyka reggae (nie wiem jak to się dzieję, ale ona zawsze przynosi tony energii), wypełniona po brzegi Stodoła i dużo, dużo dobrej zabawy. Czego chcieć więcej? Chyba tylko powtórki!



Na koniec jeszcze setlista:
1. Intro (Blessings | No time to play | Dem gone | Good old days)
2. Distant away
3. Good old days

4.Blessings of Jah
5. Diferent places
6. Hold on strong
7. Fast Forward
8. Got to go

9. Love Chant
10. Celebration
11. Jah inna yuh life

12. Regardless
13. Bridge over wall

14. The focus
15. Everlasting love
16. Intoxication
17. Thinking about you

18. Leader (Mamaash)
19. Lonely days
20. Jah love
21. Superior
22. Lack of love
23. Intentions

24. What you think (Tamika)
25. Finish line

26. No time to play
27. Another melody
28. Face off

29. It nuh pretty
30. Dem gone
31. Leave us alone
32. Runaway
33. Nothing a change

Setlista może się trochę nie zgadzać, bo jest spisana z kartki, którą miał przed sobą Gentleman. Wykonanie na koncercie mogło się różnić w zależności od jego zachcianek.

P.S. I jak na złość akurat na ostatnim koncercie światło było beznadziejne, co widać na zdjęciach. Supporty miały świetne. :)


Gentleman, 30 kwietnia 2010, Stodoła

Popular Post

Blogger templates

Paweł "Cochise" Kociszewski. Fotografia koncertowa/muzyczna. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Flickr

- Copyright © FotoFosa -Metrominimalist- Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -