Posted by : Cochise sobota, 16 lutego 2013


Problem z Tribute Bandami jest taki, że jeśli idziesz na koncert takiego zespołu to oczekujesz, że zagrają jak oryginał. Tego oczekiwałem od The Australian Pink Floyd Show podczas koncertu na warszawskim Torwarze (i niestety wychwyciłem kilka błędów - ale co tam... było świetnie) i tego też oczekiwałem od Pur.pendicular [swoją drogą z taką nazwą świata nie zawojują].

Koncert był całkiem udany - przynajmniej muzycznie, bo show trochę nie wyszło. Wokalista z bardzo podobnym do Iana Gillana głosem próbował pobudzić siedzących widzów i skłonić ich do bardziej energicznej zabawy, ale tylko jeden mężczyzna (wiek ~40 lat) dał się ponieść muzyce. Ten sam mężczyzna pod koniec koncertu wskoczył na scenę i bił pokłony przed perkusistą.

Cały koncert zagrany poprawnie. Od początku bardzo ciekawie i energicznie, ale pod koniec energii ubywało. Świateł na scenie brakło (jak zawsze w Rotundzie), dymu dużo, zero zabawy pod sceną. Ludzie przyszli (w ilości około 40 sztuk) tylko posłuchać. Niestety tylko...












Popular Post

Blogger templates

Paweł "Cochise" Kociszewski. Fotografia koncertowa/muzyczna. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Flickr

- Copyright © FotoFosa -Metrominimalist- Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -