Posted by : Cochise
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
Dreadnoughts zagrali w ramach XI Festiwalu Piosenki Żeglarskiej w Polańczyku, ale ich show zdecydowanie nie był spokojnym przedstawieniem szantowym. Jak zawsze ich koncertom towarzyszy niezwykła energia.
(na zdjęciu Drew Sexsmith, mandolinista z AD/HD)
(na zdjęciu Andrew, czyli Andrzej. Wielki basista, który wlewa w siebie hektolitry wódy i piwa)
(Kyle Taylor, skrzypek z czadem w dupie)
(Stupid Swedish Bastard, czyli pałker, który płynie na fali jak rasowy surfer... tyle, że z bębnem)
(oraz Nicholas Smyth, jako piracki frontman i gitarzysta)
(niezniszczalni, pełni energii Drew i Kyle)
(cała piątka na scenie w Polańczyku)
(Andrzej i Seamus)
Panowie dzień wcześniej grali na Woodstocku, ale cała trasa, którą kończył koncert w Polańczyku, trwała tydzień. Kanadyjczycy są nie do zdarcia. Piją dużo, palą dużo, jedzą jeszcze więcej, ale koncerty dają najlepsze na świecie. Aż dziw, że w Warszawie w lutym na koncercie pojawiło się tylko kilkadziesiąt osób. Kto nie był niech żałuje, bo następne koncerty w Polsce dopiero za rok.
I ukłony "Miłemu" za koncerty piratów! Ściągaj ich częściej.
PS. WIęcej zdjęć na mojej Picasie. Kto chce to trafi :)