Posted by : Cochise czwartek, 29 kwietnia 2010


Środowy wieczór zdecydowanie należał do pana Mozila. 28 kwietnia w warszawskiej Stodole wystąpił zespół Czesław Śpiewa, a klub prawie pękał w szwach. Nie dziwota, bo znany i lubiany "duńczyk" promował swoją najnowszą, jeszcze ciepłą płytę "Pop".
Około godziny 20:30 zaczęło się niesamowite, wręcz bajkowe przedstawienie. Jak powiedział Tomasz Lipiński o Czesławie: "Jego wrażliwość na dźwięki i słowa sprawia, że albo go kochasz, albo go nie znasz". Tego wieczoru miałem wrażenie, że znali go wszyscy, a spora część kochała.




Teksty z pierwszej płyty znałem prawie wszystkie na pamięć i nie za sprawą tego, że się uczyłem. Ta muzyka sama wpada w ucho a słowa zapamiętują się same. Drugą płytę - nową - przesłuchałem kilkanaście razy od jej wydania. Tak samo dobra jak jej poprzedniczka. Na koncercie wszystkie utwory zagrane przez Czesława wypadły świetnie. Kto jeszcze go nie słyszał to radzę zdobyć krążek!


Czesław rzucał ze sceny żartami, a czasami rozmawiał z publicznością. Od razu nawiązała się obustronna sympatia, przy której zabawa była niesamowita. Bardzo spodobało się wyjaśnienie nazwy jednego z utworów: "To się nazywało When daddy leave mommy ale tłumacz przetłumaczył to jako Kiedy tatuś sypiał z mamą i zostało..." - opowiadał Czesław.

Wielki aplauz Czesio dostał gdy poprosił oświetleniowca: "czy można prosić pana od świateł, abym mogł... zobaczyć... dla kogo gramy?". Z jego skrzecząco-piskliwym głosem zabrzmiało to komicznie, ale bardzo miło.




Było dużo radości, śmiechu, oklasków i tego co fani Czesława lubią najbardziej - dobrej muzyki z doskonałymi tekstami. Usłyszeliśmy trochę z pierwszej płyty, większą część drugiej (z kilkoma jeszcze z czasów Tesco Value: Caesia & Ruben, O tych w Krakowie). Była Żabka, Maszynka do świerkania, Tyłem do przodka - ze "staroci" i Krucha blondynka, wspomniany wcześniej kawałek Kiedy tatuś sypiał z mamą, oraz W sam raz, Caravan i kilka innych z nowej płyty.


Koncert trwał ponad godzinę i przedłużony był jeszcze o dwa bisy. W czasie pierwszego wznowienia Czesław sam zagrał na akordeonie i zaśpiewał, poprzedzając wszystko komentarzem: "Są piosenki, które są smutne, a wszyscy się śmieją. Teraz też tak będzie. Ja się śmieję, że oho ho..." - historia miłości chłopczyka i dziewczynki.

Drugi bis to ponowne przypomnienie pierwszego krążka - Kradzież cukierka i Mieszko i Dobrawa Jako Początek Państwa Polskiego. Po tych dwóch utworach wszyscy się rozeszli, chociaż nie sądzę, żeby mieli dość sympatycznego Czesława i jego śpiewająco-grającego zespołu. Było bardzo pozytywnie, muzycznie jak zawsze świetnie i ludzie się wspaniale bawili przy czesiowej muzyce. Jest to jeden z niewielu koncertów, które mógłbym powtarzać w nieskończoność.




Jeśli jeszcze ktoś nie był i nie widział "Śpiewającego Czesława" to musi koniecznie kupić bilet na najbliższy koncert. Nie ma na co czekać. Ja byłem zachwycony...

Więcej zdjęć tutaj.

Czesław Śpiewa, Stodoła, 28 kwietnia 2010.

Popular Post

Blogger templates

Paweł "Cochise" Kociszewski. Fotografia koncertowa/muzyczna. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Flickr

- Copyright © FotoFosa -Metrominimalist- Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -