Posted by : Cochise piątek, 28 stycznia 2011


Kolejny koncert na trasie The Australian Pink Floyd Show po Polsce. Tym razem Torwar w Warszawie i ponad trzygodzinne show.

Show 3D, kwadrofoniczny dźwięk, no i wspaniała muzyka Pink Floyd. Tak właśnie zachęcali do koncertu organizatorzy. Może i było wszystko, ale nie w takiej jakości jak by się chciało.

Koncert zacząłem koło 20:00 widokiem z fosy. Pierwszym utworem jaki TAPFS zagrali był "Shine On You Crazy Diamond" (party I-V). I było nieźle. Ganiałem z jednego końca fosy na drugi w poszukiwaniu miejsca, żeby się wcisnąć między innych fosiarzy (a obrodziło tego dnia gęstością), światło miałem niezłe, czasami też miejsce dobre znalazłem... Potem jeszcze dwa utwory, opuściłem fosę i od tego momentu nie wiem co napisać.

Niby było przyjemnie, niby Floydzi, niby dobrze zagrana muzyka, ale brakowało mi jakiejś spójności, czegoś czego nie mogę opisać. Kawałki grane poprawnie (wiadomo, że to nie oryginalne PF), wizualnie też niczego sobie... Pomysł z drugą częścią koncertu w okularach 3D był ciekawy, ale z efektami było gorzej. Co prawda nie przyszło się tam na film, ale bez tych przyciemnianych, papierowych gadżetów też by można było wytrzymać.

Od czasu do czasu na scenie pojawiały się dmuchane zwierzęta. "Nauczyciel" w "Another Brick in The Wall", czy wielka świnia po lewej stronie sceny (przy ostatnim "Run Like Hell").

Liczyłem bardzo na "High Hopes" - nie doczekałem się, a ciekawy jestem jakby sobie poradzili. Miałem za to pół "Dark Side of The Moon", trochę "Division Bell" (swego czasu zastanawiałem się, która jest lepsza dla mnie) i kilka innych. Dobrze wypadły "Time", "Learning to Fly", czy wspaniały wręcz popis wokalny pani z chórku w "The Great Gig in The Sky".

I wcale, a wcale nie było słychać jak się basista walnął w "Another Brick", a gitarzysta w solówce do "Comfortably Numb". Nie, wcale...

Ogólnie rzecz biorąc koncert nie był ani cudowny, ani zły. Przyjemnie było usłyszeć utwory jednego z ulubionych zespołów na żywo i zobaczyć całkiem atrakcyjne show świetlne. Jednak ja chyba zbyt dużo oczekiwałem od zespołu i nieco się rozczarowałem. Nie był to tak dobry koncert na jaki liczyłem. Może to tylko kilka niedociągnięć, ale jakoś nie czułem do końca klimatu. Może gdyby się czymś wspomóc jak niektórzy (tak tak, było czuć)...

Może to też kwestia nowego składu (bez Iana Catella i naszej rodaczki, którzy odeszli do British Pink Floyd Show).

Tak czy siak - zdjęcia:







































Drugą część koncertu (po 20 minutowej przerwie) zdecydowanie mogę uznać za lepszą. Zarówno pod względem muzycznym jak i wizualnym. A dla koleżanki Agnieszki N. mam informację, że "Whish You Were Here" BYŁO! :)

Setlista taka jak na poprzednich koncertach tej trasy (przynajmniej tak mi się wydaje, jak coś się zmieniło to poprawię, ale myślę, że za dużo nie kombinowali przy setliście):

Shine On You Crazy Diamond (Parts I-V)
Welcome To The Machine
Coming Back To Life
Arnold Layne
Sorrow
Learning To Fly
Dogs

Speak To Me
Breathe
On The Run
Time
Breathe (Reprise)
The Great Gig in the Sky
What Do You Want From Me?
Careful With That Axe, Eugene
Money
The Happiest Days Of Our Lives
Another Brick in the Wall, Part II
Wish You Were Here
One Of These Days
Comfortably Numb

Run Like Hell


Kto: The Australian Pink Floyd Show
Kiedy: 27 stycznia 2011
Gdzie: Torwar(Warszawa)





Popular Post

Blogger templates

Paweł "Cochise" Kociszewski. Fotografia koncertowa/muzyczna. Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Flickr

- Copyright © FotoFosa -Metrominimalist- Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -